niedziela, 6 grudnia 2015

Pierwsze wrażenia

Zacznę od pozytywów.

Na pierwszy ogień pójdzie  niemiecka biurokracja.

Tyle się słyszy o niemieckiej biurokracji, w większości negatywnych rzeczy, że czasami się włos na głowie jeży. Sądzę jednak, że w większości państw, nie tylko w DE, załatwianie sprawy urzędowej jest dość rozbudowane i niejednokrotnie człowiek może wyjść z siebie, zanim osiągnie sukces.

Ja, póki co, mam bardzo pozytywne doświadczenia. Może wynika to z faktu, że mieszkam na wsi i nasz ratusz nie jest tak oblężony, jak te w dużych miastach, np. w stolicy Niemiec, gdzie podobno ok. miesiąca trzeba czekać na zameldowanie. I godziny urzędowania mamy spoko - raz czynne od 7.30, a raz do 18. Powiedziałabym, że nawet lepiej niż w Wawie. Kolejek brak. Urzędnicy mili i pomocni ;-) Choć akurat w Wawie też w dużej mierze trafiałam na miłych i pomocnych.

Wracając do sedna.
Zanim jeszcze wyjechałam do Niemiec, już byłam w kontakcie z tutejszym urzędem. Fakt, zdziwiona byłam tym, że w załatwienie mojej sprawy zaangażowane było tak wiele osób - pięć na pewno. Z każdą z nich rozmawiałam tylko raz, a była to wymiana nie więcej niż pięciu zdań. Ale co ciekawe, wszyscy urzędnicy byli doskonale poinformowani o mojej sprawie i nie musiałam każdemu z osobna tłumaczyć, o co mi chodzi. Bardzo duży plus.

Korespondencja urzędowa

Muszę przyznać, że tak wiele listów przy okazji przeprowadzki, jak tu w DE, nie dostałam nigdy. A myślę o takiej poważnej przeprowadzce, tzn. rodzinnej, ze zmianą adresu w urzędzie meldunkowym.
Przez pierwszy miesiąc listy dostawałam niemal codziennie. Spraw do załatwienia na początku było też sporo i nawykiem stało się codzienne sprawdzanie skrzynki.

Ciekawostką natomiast było to, że wiele spraw, które w PL można załatwić mejlowo, tutaj załatwia się listownie. To było dla mnie dobre rozwiązanie, bo przez długi czas nie miałam internetu.
Niemiecka poczta działa dość sprawnie i ponoć (tak, to uprzedzenie z Polski) listy nie giną, dlatego listowna korespondencja z urzędem działa bez zastrzeżeń.

Na razie tyle, jeśli chodzi o pierwsze wrażenia z Niemiec.
Do następnego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz