Trzy głowy fot. J. Amer |
Przesiadka w Berlinie Hbf. fot. J. Amer |
Berlin Warszawa Expres PKP/DB fot. J. Amer |
To krótki opis wrażeń na gorąco.
Moja
pobudka jest parę minut po czwartej, dopiero na dworcu
przychodzi refleksja, że wszystko następuje co najmniej 20 min.
za wcześnie. Usprawiedliwiam się tym,
ze częściej korzystam z samolotu, a tam
potrzeba więcej zapasu. Piję swoją poranną pyszną herbatkę.
Robię kanapki na drogę, ale tylko symbolicznie, a potem bez problemów budzę dzieciaki
i zaczyna się nasza hardkorowa przygoda.
Dzieciaki pałaszują śniadanie, ja nie daję rady
nic zjeść, ciekawe dlaczego :] Jeszcze tylko szybkie zmywanko, wszak
nie będzie nas w domu 5 tygodni. Czekamy
na zamówioną na piątą
rano taksówkę, która wreszcie przyjeżdża i zawozi nas
na Dworzec Centralny. Poprzedniego dnia
tata pocieszał mnie, bym nie martwiła się,
że obładowana bagażami wyglądam jak rumunka,
bo są wakacje i ludzie rożnie na dworcach i
w ogóle w podroży wyglądają. I
faktycznie krótkie spojrzenie
na czekających na pociągi i stwierdzam, ze nie
jest źle, a w zasadzie spakowana
jestem dość zgrabnie. Pamiętajcie, ze wieziemy
ze sobą namiot i skrzypce :]
Parę
minut przed szóstą wjeżdża na peron pociąg do wielkiej przygody. Wszyscy
jesteśmy podekscytowani, a Upu Pork, miłośnik transportu publicznego,
szczególnie. Wtenczas pociąg do Berlina jawi nam się jako bardzo
komfortowy, druga klasa jak pierwsza, a pierwsza pełen luksus, och i ach.
Jeszcze nie wiemy, czym nas zaskoczą Niemcy w tej kwestii :] Pociąg
mknie dość szybko. Po pięciu godzinach podroży wjeżdżamy do stolicy Niemiec,
która z okien pociągu wygląda wielce zachęcająco. Ale niestety tym razem nie
mamy czasu nawet na superszybkieekspresowe zwiedzanie miasta. Przesiadkę do
następnego pociągu (ICE) relacji Hamburg -- Monachium mamy na Dworcu
Głównym (dla niewtajemniczonych pociąg przecina całe Niemcy na pół, od
północy na południe), który trasę plus/minus 900 km pokonuje w 9h.
Dla odmiany polskie pociągi w takim czasie pokonują trasę połowę
krótszą -- Wawa - Jastarnia. Dworzec Główny w Berlinie to bajka, dla tych
oczywiście, którzy lubią wyzwania. Ci, którzy ich nie lubią, niech zostaną w
domu, bo podróże nie dla nich heh. No dobra żarcik. To trzeba zobaczyć
:) Otóż Berlin Hbf to dworzec kilkupoziomowy, wkomponowany w galerię
handlową, przy czym nie jest to coś takiego jak Wawa Wileńska, czy Centralny i
Złote Tarasy.Tu by przejść z jednego peronu na drugi należny faktycznie przejść
przez pasaże galerii. Dworzec może przerażać swoją wielkością, ale przydaje się
bardzo umiejętność rozszyfrowania piktogramów. Kiedy z naręczem przeraźliwie
słodkich donatów, które przyczynią się do problemów brzusznych dziecia i
mleczną kawą (ble), zajmujemy miejsce w przedziale, rozlegają się nasze
zachwyty -- jak tu pięknie, jak przyjaźnie, jak wygodnie itp. Podróż momentami
się dłuży.
Wreszcie wysiadamy na dworcu w Günzburgu. Jeszcze tylko szybki zakup kebabów, byśmy mogli się czymś ciepłym posilić i czekamy na autobus, który zawiezie nas do Legolandu.
Wszelki informacje dotyczące dojazdu, cen, noclegów, atrakcji można znaleźć na stronie Legolandu.
Wreszcie wysiadamy na dworcu w Günzburgu. Jeszcze tylko szybki zakup kebabów, byśmy mogli się czymś ciepłym posilić i czekamy na autobus, który zawiezie nas do Legolandu.
Wszelki informacje dotyczące dojazdu, cen, noclegów, atrakcji można znaleźć na stronie Legolandu.
W końcu późnym popołudniem po dwunastu godzinach podróży docieramy na camping.
Dworzec w Günzburgu. Czekamy na autobus. fot. J. Amer |
Pyszne śniadanie na łonie natury. fot. J. Amer |
Nasz namiot. fot. J. Amer |
W Legolandzie spędziliśmy dwie noce i dwa dni. Sam camping jest przyjemny, może brakuje mu tylko cienia, ale akurat większość przyjeżdża tu na jedną lub dwie noce. Sanitariaty są czyste. Jest dużo kabin. Rankiem jest możliwość kupienia pieczywa plus czegoś na śniadanie w budce koło recepcji (nie pamiętam do której godziny), jeśli nie chcemy się stołować w drogich restauracjach, których na terenie Legolandu i campingu jest kilka. Trzeba przyznać, że wyprawa do Legolandu to niemały wydatek, ale jeśli ktoś planuje pobyt z noclegiem gdzieś indziej, to może wykorzystać zniżki, dostępne choćby w gazetkach lego.
Pobyt w Legolandzie bardzo podobał się moim dzieciom. Na pewno pojedziemy tam jeszcze raz. Mamy porównanie z Disneylandem i niemiecki park rozrywki wypada zdecydowanie korzystniej, zwłaszcza jeśli chodzi o dzieci w przedziale przedszkolno - wczesnoszkolnym. Tu jest więcej atrakcji przeznaczonych właśnie dla nich. I co ważne, nie ma dzikich tłumów. (Fakt, byliśmy tam tylko raz, w lipcu, w środku tygodnia). W podparyskim Disneylandzie nieważne kiedy poszliśmy, zawsze były tłumy.
Kolejnym etapem podróży było Monachium. Spaliśmy na campingu The Tent w dzielnicy Moosach, z dogodnym połączeniem tramwajowym (15 min.) do centrum. Wg opisu na stronie The Tent to idealne miejsce dla backpackerów. Trzeba tam być, by poczuć tę szczególną atmosferę. Fakt, to, co mnie zaskoczyło, to brak ogrodzenia (polskie myślenie, ech ;-)). Camping jest po prostu .....częścią parku.
Sanitariaty bdb. Ważna informacja, camping nie jest miejscem dla kamperowców, gdyż można tam li i jedynie rozbić namiot, przenocować na podłodze w pawilonie lub na łóżku piętrowym. Nie ma parkingu, samochód można zostawić na ulicy, tuż obok campingu.
Jest "sklepik", gdzie można się posilić i gdzie przesiadują podróżnicy z całego świata, by wymienić doświadczenia. Zdecydowana większość to ludzie młodzi (przynajmniej duchem ;-))
Po przejrzeniu ofert okazało się, że ten camping był najkorzystniejszy cenowo. Na miejscu pan w okienku pobrał kasę tylko za mnie i namiot. Dzieci spały za darmo. Bardzo miłe.
Uczciwie przyznaję, że po odwiedzeniu zaledwie kilku muzeów w Niemczech, polskie muzea nie robią na mnie już takiego wrażenia. Tam wszystko jest inne, a trawa bardziej zielona ;-)
Poniżej przedstawiam opis wrażeń pierwszego muzeum, które odwiedziliśmy będąc w Niemczech.
Istotnym punktem pobytu w Monachium była wizyta w Muzeum Transportu, które jest częścią Deutsches Museum. W klimatyzowanych halach (b.ważne, kiedy na zewnątrz gorąco) zaprezentowano obszerną kolekcję pojazdów - hala 1 - transport miejski, hala 2 - podróże, hala 3 - mobilność i technika.
Na zwiedzanie trzeba przeznaczyć min. 2 h. Do kilku pojazdów można wejść, resztę należy podziwiać z zewnątrz. Do dziecięcych atrakcji należy dołączyć także możliwość ganiania się po olbrzymich halach, biegania po korytarzach i schodach. Kiedy tam byliśmy, ludzi była akurat minimalna ilość, więc na szczęście nasze krzyki i bieganina za bardzo nie przeszkadzały. Muzeum to doskonałe miejsce dla małych i dużych fanów komunikacji, ale dziewczynki też nie będą się nudziły. Zdecydowanie każdy znajdzie coś dla siebie.
Tak się złożyło, że będąc w Monachium nie mieliśmy żadnego przewodnika, ani dobrego planu miasta. Dlatego kiedy zobaczyłam plakat zachęcający do zwiedzania miasta zabytkowym tramwajem, od razu się na to zdecydowałam. W każdy weekend (w tym roku do 4 października) o pełnej godzinie od 11 do 14 na przystanku "Sendinger Tor" rozpoczyna się godzinna przejażdżka. Ceny biletów pod linkiem.
Kolejne muzeum to Deutsches Museum, którego kolekcja jest imponująca. My odwiedziliśmy tylko jeden dział, ten dedykowany dzieciom.
Pobyt w Legolandzie bardzo podobał się moim dzieciom. Na pewno pojedziemy tam jeszcze raz. Mamy porównanie z Disneylandem i niemiecki park rozrywki wypada zdecydowanie korzystniej, zwłaszcza jeśli chodzi o dzieci w przedziale przedszkolno - wczesnoszkolnym. Tu jest więcej atrakcji przeznaczonych właśnie dla nich. I co ważne, nie ma dzikich tłumów. (Fakt, byliśmy tam tylko raz, w lipcu, w środku tygodnia). W podparyskim Disneylandzie nieważne kiedy poszliśmy, zawsze były tłumy.
Gdzieś w Amazonii. fot. J. Amer |
Koncert. fot. J. Amer |
Z wizytą u Flinstonów. fot. J. Amer |
Nigdy więcej! by mama fot. J. Amer |
Jesteśmy muzykanci, przychodzim z daleka... fot. J. Amer |
Sanitariaty bdb. Ważna informacja, camping nie jest miejscem dla kamperowców, gdyż można tam li i jedynie rozbić namiot, przenocować na podłodze w pawilonie lub na łóżku piętrowym. Nie ma parkingu, samochód można zostawić na ulicy, tuż obok campingu.
Jest "sklepik", gdzie można się posilić i gdzie przesiadują podróżnicy z całego świata, by wymienić doświadczenia. Zdecydowana większość to ludzie młodzi (przynajmniej duchem ;-))
Po przejrzeniu ofert okazało się, że ten camping był najkorzystniejszy cenowo. Na miejscu pan w okienku pobrał kasę tylko za mnie i namiot. Dzieci spały za darmo. Bardzo miłe.
fot. J. Amer |
fot. J. Amer |
fot. J. Amer |
fot. J. Amer |
fot. J. Amer |
fot. J. Amer |
fot. J. Amer |
fot. J. Amer |
Poniżej przedstawiam opis wrażeń pierwszego muzeum, które odwiedziliśmy będąc w Niemczech.
Istotnym punktem pobytu w Monachium była wizyta w Muzeum Transportu, które jest częścią Deutsches Museum. W klimatyzowanych halach (b.ważne, kiedy na zewnątrz gorąco) zaprezentowano obszerną kolekcję pojazdów - hala 1 - transport miejski, hala 2 - podróże, hala 3 - mobilność i technika.
Na zwiedzanie trzeba przeznaczyć min. 2 h. Do kilku pojazdów można wejść, resztę należy podziwiać z zewnątrz. Do dziecięcych atrakcji należy dołączyć także możliwość ganiania się po olbrzymich halach, biegania po korytarzach i schodach. Kiedy tam byliśmy, ludzi była akurat minimalna ilość, więc na szczęście nasze krzyki i bieganina za bardzo nie przeszkadzały. Muzeum to doskonałe miejsce dla małych i dużych fanów komunikacji, ale dziewczynki też nie będą się nudziły. Zdecydowanie każdy znajdzie coś dla siebie.
Tak się złożyło, że będąc w Monachium nie mieliśmy żadnego przewodnika, ani dobrego planu miasta. Dlatego kiedy zobaczyłam plakat zachęcający do zwiedzania miasta zabytkowym tramwajem, od razu się na to zdecydowałam. W każdy weekend (w tym roku do 4 października) o pełnej godzinie od 11 do 14 na przystanku "Sendinger Tor" rozpoczyna się godzinna przejażdżka. Ceny biletów pod linkiem.
Kolejne muzeum to Deutsches Museum, którego kolekcja jest imponująca. My odwiedziliśmy tylko jeden dział, ten dedykowany dzieciom.
a kiedy cz. druga?
OdpowiedzUsuńBardzo fajny blog! Już nie mogę się doczekać kolejnych wpisów :) Ja za niedługo też będę chciała się wybrać zwiedzić te miejsca. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńWitaj Kasiu,
Usuńdziękuję za Twój komentarz.
Miałam trochę zastój na blogu, ale powoli coś rusza.